– Musimy pamiętać  o tamtych czasach i ludziach, dzięki którym dzisiaj możemy uczestniczyć we wspaniałej uroczystości z udziałem naszego wojska i mówić po polsku – podkreślał burmistrz Daniel Marchewka podczas uroczystości na pl. gen. Maczka, z okazji 72. rocznicy zakończenia walk o Żagań.

Wojska radzieckie wkroczyły do Żagania dokładnie 16 lutego 1945 roku. – W mieście pozostało ok. tysiąca mieszkańców – opowiada Marek Łazarz, dyrektor Muzeum Obozów Jenieckich – Byli to głównie starcy, kobiety i dzieci. Działy się straszne rzeczy. Dochodziło do gwałtów i rabunków.

Miasto, które liczyło wcześniej ok. 25 tys. mieszkańców było opustoszałe i zrujnowane. Przerażeni ludzie chowali się do piwnic. Żołdacy podpalali budynki i zabudowania gospodarcze. Wyłapywali Niemki, którym odbierali pierścionki, zegarki i inne kosztowności. Cywile byli mordowani, a kobiety i dziewczęta gwałcone.

W obozach Stalag VIIIC i Luft III nie było już jeńców, którzy zostali wyprowadzeni do Rzeszy.

Według przekazów ze źródeł zebranych przez Muzeum Obozów Jenieckich wynika, że hitlerowcy zapomnieli o komandzie Francuzów, którzy jako fachowcy pracowali za drutami. Gdy wrócili do obozu, nie było w nim już nikogo. Zostali w mieście i starali się pomagać cywilom. Dopiero później wrócili do swojego kraju.

Jeszcze w 1945 roku obozy znów się zapełniły. Rosjanie przetrzymywali w nich ok. 6 tys. niemieckich żołnierzy. – Ja trafiłam do Żagania 27 marca 1946 roku – wspomina 88-letnia Maria Jastrzębska. – Miasto było bardzo zrujnowane. Przyjechaliśmy ze zsyłki koleją. Ulice Szprotawska i Bracka były gruzach. Została garstka Niemców. Byli bardzo źle traktowani przez niektórych przesiedleńców, ale ja pamiętam niemieckiego inżyniera, gdy zatrudniłam się w fabryce sukna, przy dzisiejszej ulicy Pstrowskiego. Był już staruszkiem, ale znał cały proces technologiczny i uczył polskich robotników. Był przez wszystkich bardzo szanowany, potem wyjechał do Niemiec. Do miasta przyjeżdżali też niestety szabrownicy, którzy upatrzyli sobie za cel nie tylko niemieckie domy, ale również pałac, który nie był zniszczony działaniami wojennymi.

Pani Maria wspomina czyny społeczne, gdy młodzi ludzie byli kierowani do odgruzowywania miasta. Czyścili cegły z ulicy Brackiej, które były następnie wywożone do odbudowywanej Warszawy. Żagań zaczął podnosić się z gruzów dopiero w latach 50.

94-letni Piotr Gubernator przyjechał do Żagania 17 stycznia 1946 roku. – Ja byłem w wojsku nad morzem – opowiada. – A moi rodzice osiedlili się w Dzietrzychowicach. Dostałem wiadomość, że ojciec jest w szpitalu, więc dostałem przepustkę. Gdy dotarłem do miasta, poszedłem do szpitala, a tam pielęgniarkami były Niemki. Zrozumieliśmy się na tyle, że powiedziały mi, iż ojciec już opuścił szpital i wrócił do domu. Czekała mnie piesza wyprawa do Dzietrzychowic. Szedłem przez opuszczone, zrujnowane ulice, jak przez miasto duchów. Był już wieczór, więc nie było przyjemnie. Na szczęście spotkałem Polaka, który zaprosił mnie do swojego domu. Piliśmy herbatę, a jego żona zrobiła nam chleb ze słoniną. Doczekałam do rana i następnego dnia dotarłem do rodziców. Płakali z radości, bo zobaczyli mnie po raz pierwszy od dwóch lat.

Pan Piotr nie osiadł jednak na wsi. Przez całe życie pracował w Żaganiu. Związał się z miastem i je pokochał.

– Cieszę się, że w naszej uroczystości uczestniczą również najmłodsi – zwrócił się burmistrz D. Marchewka do uczniów miejskich szkół. – Być może teraz nie rozumiecie jeszcze znaczenia takich wydarzeń, ale po latach docenicie ich znaczenie i udział w nim, dzięki zaangażowaniu nauczycieli i rodziców.   

(mt)

©℗ Materiał oraz zdjęcia są chronione prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie artykułu i zdjęć tylko za zgodą Urzędu Miasta Żagań.

galeria foto A.Żyworonek