– Moje pierwsze wojenne Boże Narodzenie spędziłem w rodzinnym domu – opowiedział Piotr Gubernator podczas spotkania opłatkowego w czwartek 14 grudnia. Święta były smutne, bo była wojna i niczego nie można było kupić. W ciągu 6 lat tylko dwa razy udało mi się spędzić ten czas w domu.

Piotr Gubernator w czerwcu skończył 93 lata. Opowiada, że świąteczny czas w 1940 roku też mu się udało spędzić z rodziną. – Na naszym terenie (województwo tarnopolskie) mieszkaliśmy razem z Ukraińcami – wspomina. – Do wojny stosunki między nami układały się dobrze. Było sporo mieszanych małżeństw, spędzaliśmy razem swoje święta. Po wybuchu wojny wszystko się popsuło. Wojna zmieniła wszystko.

Potem P. Gubernator został wywieziony do Niemiec na roboty przymusowe do fabryki papy. Na Boże Narodzenie robotnicy dostali gar ziemniaków i pół kubka sosu do nich. Chociaż chłopcy byli głodni, to wszyscy śpiewali razem kolędy. Gdy weteran trafił do wojska, do artylerii przeciwlotniczej, wspomina święta w ziemiance, nad Wisłą. Żołnierze śpiewali polskie kolędy, zaś z drugiej strony rzeki Niemcy śpiewali swoje. Każda ze stron starała się być głośniejsza od drugiej. – Pierwsze powojenne święta spędziłem z żołnierzami w Niechorzu – opowiedział. – Był ksiądz, opłatek i wspólna wieczerza w świetlicy. Było już całkiem dobrze, ale i tak smutno, bo nie było wokół mnie rodziny.

O swoich syberyjskich świętach opowiedziała Maria Jastrzębska. – Miałam 11 lat wspomina – nie mieliśmy dosłownie niczego. Dorośli uzbierali chleb, którym dzieliliśmy się jak opłatkiem. Za to były jasełka i śpiewanie kolęd. Po nich rozeszliśmy się z płaczem, bo nie było niczego na świątecznym stole.

Eugeniusz Jaworski wspominał święta w transporcie kolejowym. W samą wigilię przyjechaliśmy do Sorau – powiedział. – Miasto było bardzo zniszczone. Nasz ksiądz dzielił się z nami chlebem, bo nie było opłatka.

Pan Eugeniusz wspomina, że w transporcie ukrywało się sporo żołnierzy AK, którzy pod zmienionymi nazwiskami zaczynali nowe życie i pracę, w różnych miejscach na zachodzie kraju. Wśród nich był również jego stryj, którego szukał przez 30 lat. Gdy natrafił na jego ślad, stryj już nie żył.

– To dla mnie wielka radość, że mogę spędzić ten czas razem z wami – powiedział burmistrz Daniel Marchewka podczas uroczystości w Willa Park. – Jesteście niezwykłymi ludźmi, którzy wzbogacają zarówno swoje rodziny, jak i miasto. Za to chciałbym wam bardzo gorąco podziękować.

Zebrani wysłuchali modlitwy księdza kapelana podpułkownika Radosława Michnowskiego, który również wspomniał swoją rodzinę i dziadka – powstańca warszawskiego, którego nigdy nie dane mu było poznać.

Burmistrz uhonorował dyplomami i upominkami: Piotra Gubernatora, Eugeniusza Jaworskiego, Marię Jastrzębską, Kazimierza Pióro, Zbigniewa Krausa, Stefana Kurka, Kazimierza Luchowskiego i Leszka Maćkowiaka.

Za wszechstronną pomoc i pracę na rzecz Związku Inwalidów Wojennych RP zarząd oddziału związku wyróżnił dyplomami burmistrza Daniela Marchewkę, dyrektora Zbigniewa Białkowskiego, szefa Departamentu Infrastruktury i Oświaty w magistracie, Jana Mazura, Zbigniewa Soroko oraz księdza kapelana ppłka R. Michnowskiego.

Małgorzata Trzcionkowska

Fot. Adam Żyworonek

Kombatanci spotkali się z burmistrzem Danielem Marchewką na opłatku w Willa Park.

©℗ Materiał oraz zdjęcia są chronione prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie artykułu i zdjęć tylko za zgodą Urzędu Miasta Żagań.