Pierwowzorem filmowej Wiery była Białorusinka Lidia Novikowa, żona oficera, która zakochała się w Polaku. Gdy dowiedziały się o tym radzieckie służby, dostała trzy dni na spakowanie się i wyjazd. Kilka dni później znaleziono jej ciało w lesie. Do dziś jej bliscy są przekonani, że ktoś pomógł jej w rozstaniu się z życiem.

W środę Miejska Biblioteka Publiczna im. Papuszy wraz kołem nr 10 Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ w Żaganiu oraz miastem zorganizowała spotkanie autorskie z doktorem Wojciechem Konduszą, poświęcone jego książce „Tajemnice garnizonów radzieckich w Polsce”. – Znam ze studiów reżysera Waldemara Krzystka – opowiadał autor. – Kiedyś rozmawialiśmy o tym, że trzeba pokazać czasy stacjonowania Armii Radzieckiej w Legnicy. Ja szybciej napisałam książkę historyczną „Szukając małej Moskwy”, film fabularny powstał później. Nie jest on zapisem historycznym i spotkał się z krytyką ze strony rosyjskiej, za szereg szczegółów niezgodnych z historią. Jednak to opowieść fabularna, a nie dzieło naukowe.

Dr W. Kondusza zbierał materiały do książki przez pięć lat. Jednym ze źródeł była codzienna gazeta „Znamia Pobiedy”, która po pierestrojce zaczęła opisywać prawdziwe życie sołdatów w naszych garnizonach. Kontaktował się też z krasnoarmiejcami, którzy wcześniej stacjonowali w Legnicy. – Bardzo często przyjeżdżali powspominać dawne czasy – powiedział autor. – Jeszcze pięć lat temu był u nas duży zjazd, na który przybyło ok. 300 osób. To się skończyło po napaści Rosji na Ukrainę. Teraz przyjeżdża ich niewielu.

O swoich doświadczeniach przypomniał Bogdan Szuba z Żagania. – Na naszych terenach specjalnie się nie afiszowali – wspomniał. – Zobaczyłem ich potęgę podczas agresji na Czechosłowację w 1968 roku. Gdy wyruszyli z ogromnym potencjałem militarnym, niebo było aż czarne od samolotów. Przed stanem wojennym ludzie zastanawiali się, czy wejdą, czy nie. Oni nie musieli wchodzić, bo już u nas byli i to w wielkiej sile.

W. Kondusza podzielił swoją książkę na rozdziały opowiadające o rożnych aspektach życia w legnickich garnizonach. Opowiedział między innymi o poborze i jak trafiali do Polski kandydaci na żołnierzy, o fali, która była równie powszechna, jak i u nas, o pijaństwie, a nawet o życiu intymnym żołnierzy i oficerów.

Przez 45 lat tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co się dzieje za murami – zaznaczył autor. – Mimo iż kontakty z Polakami były, to obowiązywało hasło „Nie bołtaj”, czyli nie gadaj, nie paplaj. Można było się wspólnie napić wódki, czy utrzymywać kontakty towarzyskie, ale nie było wolno opowiadać o prawdziwym życiu garnizonu.

Czasy kryzysu i pustych półek w niewielkim stopniu dotknęły mieszkańców Legnicy, ponieważ większość miała jakieś kontakty z Rosjanami, którzy wiedzieli o problemach i wspierali ich swoimi towarami. Kontakty między ludźmi były dobre, ale wszyscy żyli w cieniu imperium.

Podobnie życie wyglądało w innych, kilkudziesięciu garnizonach, między innymi w Świętoszowie. Centrum Legnicy zostało spalone i splądrowane po wojnie. Stoją w nim gierkowskie bloki. Po wyjściu Rosjan okazało się, że zajmowany przez nich kwartał został nietknięty. Zachowały się drzewa i krzewy, a także przedwojenne wille, zajmowane przez wyższych rangą oficerów. Dzięki temu w Legnicy nadal jest nienaruszona, zabytkowa dzielnica.

O ogromie miejsca zajmowanego przez jednostkę Armii Radzieckiej świadczy fakt, że w 1957 roku na 20 km kwadratowych miasta aż 17 km kwadratowych zajmował radziecki garnizon.

Wraz z doktorem Konduszą na spotkanie przyjechał Franciszek Grzywacz, wydawca z wydawnictwa Edytor, zajmującego się głównie książkami o tematyce historycznej, który jest autorem unikalnych zdjęć do albumu „Legnica za radzieckim murem”. – Pozwolono mi wejść do środka garnizonu i zrobiłem unikatowe fotografie z lat 1992-93. – Album przedstawia wnętrza gabinetów dowódców, szpitali, garnizonów, szkół, przedszkoli i wiele innych obiektów oraz uroczystych koncertów, pokazuje autentyczne istniejące miasto z tamtejszymi mieszkańcami i wojskowymi i cywilnymi – opowiedział F. Grzywacz. – Są obecnie jedynym dostępnym źródłem fotograficznym.

Spotkaniu autorskiemu towarzyszyły piosenki Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawy w wykonaniu Janusza Cubały. Barbara Morawiec i Jan Hila odczytali fragmenty książki, którą można było nabyć podczas wieczoru autorskiego.

– Wiemy o nielicznych żołnierzach radzieckich, którzy zostali na terenie Legnicy i Dolnego Śląska – zakończył W. Kondusza. – Najczęściej udało im się to w ramach łączenia rodzin. Ich losy są różne. Jeżdżą jako taksówkarze, prowadzą restauracje, itp. Zazwyczaj nie wspominają o swojej przeszłości.

Tekst i foto Małgorzata Trzcionkowska

Po spotkaniu autor podpisywał książkę.

©℗ Materiał oraz zdjęcia są chronione prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie artykułu i zdjęć tylko za zgodą Urzędu Miasta Żagań.